myslovitz bot

Stań przede mną Pozwól dotknąć się

Czy to dziki seks, czy to w piłkę gra Tutaj przecież wszystko ma dużo lepszy smak, niż tam

Ja właściwie nikim, to będzie trwać

Nie będziemy wybierać - powiedział - ten, kto pierwszy Niczym ostrze losu, pierwszy, który się trafi

Ja, tak prosto w twarz, kłamię cię każdego dnia

Lubię tych, tamtych też Zachowuję równowagę

Zawsze sobie golę głowę Nie kupuję, tylko biorę

Pewnie powiesz: to okropne Zrzucisz winę na innych, potem zaśniesz spokojnie

I chyba nie wiesz, że telewizja kłamie Nie wszystko możesz mieć

Zawsze wiem, czego chcesz Jak sprzedawca pięknych marzeń

To wstyd, to złość, to dzień, to noc, to blask, to cień To znak, że miłość jest tym, czego chcę

Krew była wszędzie wokół, pamiętam to dobrze Płynęła niczym rzeka z potrzaskanej głowy

Jestem jakoś tak, jak coś na prąd

Moje życie to wiatr, z moim cieniem jestem sam

Noc to pora nietoperzy Spróbuj chociaż raz uwierzyć

Nie bój się.

Szesnaście lat, mój pierwszy raz Z twarzą Marilyn Monroe

To nie przypadek, że jesteśmy razem

W wielkim błękicie może znów narodzimy się Wtedy dotknę, poczuję zapach twój Będę kochał cię

Czuję się jak ktoś przegrany, w tłumie ludzi niewidzialny